- Nie strasz mnie. - Odpowiedziałem i usiadłem na skale.
-Jak to się stało? Przecież nie miałeś skrzydeł, a jednak ci się
pojawiły... A potem znowu nie miałeś... Bogowie... - Zaskoczyła się
Whisperer.
-Kiedyś miałem piękne, śnieżno białe skrzydła. Niestety... Ucięto mi je i
teraz pojawiają mi się magiczne w niebezpiecznych sytuacjach.
-To dlatego nic nie robiłeś, gdy niedźwiedź chciał cię zaatakować. - Westchnęła ze zrozumieniem.
-Tak. Ale cóż... Nie udało się... - Westchnąłem z rezygnacją.
-Chyba bardzo kochałeś swoje skrzydła. - Powiedziała spoglądając mi prosto w oczy.
***Whisperer?***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz